piątek, 18 marca 2011

Bella Roma - Brutta famiglia ~ part II

Stało się - postawiłam nogę na wloskiej ziemi
(nie pierwszy raz, ale po raz pierwszy sama)
Sam początek już wróżył problemy...
Parę dni przed moim przyjazdem rodzinka poinformowała mnie, że nie mogą mnie odebrać z lotniska, bo host jest w delegacji a hostka nie ma prawa jazdy. Napisali mi jak się mam do nich dostać.
Tak - sama, z dwiema walizkami miałam się tłuc z lotniska do ich mieszkania...
Na szczęście mam w Rzymie kuzynkę
(między innym dlatego wybrałam Rzym - żeby w razie jakiejś draki mieć gdzie się podziać), która odebrała mnie z lotniska i zawizoła prosto w paszczę lwa...


Drzwi otworzyła hostka, przedstawiła się i pokazała mi mój pokój...o ile można to było nazwać pokojem.
Była to taka mała kitka, schowek przerobiony na pokój. Mieściło się tam malutkie łożko, szafa, w której trzymali swoje rzeczy (i tym samym ciagle mi wchodzili do pokoju), mini biurko krzeslo i ja. Nic innego by już tam nie weszło...
Ja na prawdę nie mam wygórowanych wymagań i nawet by mi ten pokój nie przeszkadzał, gdyby nie to, że spędzałam tam bardzo, ale to bardzo dużo czasu...
Jak się okazało, hostka nie miała zamiaru ze mną rozmawiać, tym bardziej spędzać ze mną czasu dłuższego niż powiedzenie co mam zrobić w danym dniu.
A przecież jechałam tam, żeby poćwiczyć język włoski...

Z dziećmi miałam bardzo ciężko, hostka była cały czas w domu, więc chciały przebywać cały czas z nią. I jak się później okazało - byłam jedną z wielu operek, która przewinęła się przez ich dom w bardzo którkim czasie - więc nie dziwię się, że nie były zadowolone.

Host - na jego temat mogłabym napisać esej...ale skrócę wszystko do jednego zdania:
Był to człowiek niezróważony psychicznie, który sam nie widział czego chciał i niestety złość swoją wyładowywał na dzieciach...psychicznie i fizycznie...

Moje życie u nich nie nalezało do najłatwiejszych.
Był problem z jedzeniem. Oczywiście jechałam tam na zasadach Au Pair, nawet w "kontrakcie" mialam zapewnione wyżywienie.
Coż...rzeczywistość okazała się trochę inna - lodówka pusta, szfaki z jedzeniem puste.
gdy kończyłam pracę o 18.00 a oni zaczynali jeść o 18.10 to już jeść z nimi nie mogłam, bo byłam po pracy...
O poziomie czystości w ich domu też można by książkę napisać...





Mogłabym tak jeszcze opisywać o tej rodzince, ale chce już przejść do tych bardziej pozytwynych aspektów mojego pobytu we Włoszech...

jakby ktoś chciał się pośmiać ze zdecydowanie nietypowej rodzinki włoskiej to zapraszam tutaj forum - jak się niedawno okazało, nie tylko ja byłam ich ofiarą, ale też inne dziewczyny z Polski.
Na wszelki wypadek wklejam ich profil z AuPair World:
http://www.aupair-world.net/index.php/aupair_detail/?&a=728464&back=index.php%2Fsearch%2F%3F%26p%3D1%26q%3Dscifoni

A więc pewnego pięknego ranka zakończyłam moją 3 miesięczną przygodę z włoską rodziną.
I tutaj zaczyna się moja nowa przygoda, ale o tym już w następnym poście...




3 komentarze:

  1. Szkoda ze nie dokonczylas jestem ciekawa co sie wtedy wydarzylo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tinka- kurde, tak właśnie myślałam,że to Oni! byłam we Włoszech miesiąc, ale na wakacjach.. i kiedyś przeglądałam na AW z ciekawości profile i wydali się dziwni jacyś.. ale się uśmiałam jak zobaczyłam,że to Oni;p

    co do hosta, muszę Ci podać rękę,bo miałam taką samą sytuację we Francji :)

    czekamy na dalszą część:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalsza część na pewno bedzie, na razie buduje element napięcia :P

    Lenka...Ci ludzie byli "wyjątkowo nienormalni"
    No, ale takie są uroki bycia Au Pair - nie zawsze jest cudownie

    Pisałam nawet do Au Pair World, żeby usunęli ich profil, ale powiedzieli, że nie mogą, że musiałabym mieć jakieś dowody.
    I tym sposobem następne dziewczyny się będą męczyć...

    OdpowiedzUsuń