środa, 15 czerwca 2011

Hiszpania - Madryt

Rano pobudka ok 5.00. Plecak, woda i w drogę.
Jak zwykle konkretnego planu brak. Jedyne co wiedziałam, to godzina odjazdu pociagu i godzina spotkania w Madrycie.
Dość pewna siebie ruszyłam przed siebie na przystanek. Czekałam na autobus, który miał mnie zawieźć na inny przystanek, z którego odjeżdżał autobus do Allicante.
Nagle z małego letargu wyrwał mnie glos jakiegoś faceta krzyczącego coś z auta. Już nawet nie pamiętam czy zagadał po angielsku czy hiszpańsku, ale jak się okazało pracował dla lini autobusowych (był slużbowym samochodem) i jechał w tą stronę co ja, więc z radością zaproponował, że mnie podwiezie.
Tina jak to Tina....w okresie wakacyjnym logiczne myślenie ma wyłączone, więc bez wachania wsidała do samochodu...
Na szczęście okazało się, że to nie żaden psychol czy morderca...ale bardzo sympatyczny chłopak.
Niestety...jego angielski był taki jak mój hiszpański...więc mieliśmy małe problemy z porozumieniem.
Ale jakoś dojechaliśmy. Jak się okazało...do całkiem innej stacji niż ja bym się dostała jadąc sama.
Oczywiście on zawiózł mnie na tą prawidłową. Gdybym go nie spotkała, to moja podróż do Madrytu skończyła by się na stacji w Torrevieja...
Jednym słowem miałam cholerne szczęście!

Kupiłam bilet i wsiadłam do autobusu. Bez problemów dotarłam do Allicante.
Później jakimś cudem dotarłam na stację pociągów. Pamiętajcie - gdy nie wiecie jak trafić na jakąś stację, zawsze podążajcie z ludźmi z plecakami - ta metoda mnie jeszcze nie zawiodla ;)

Zanim dotarłam na stację to pozwiedzałam sobie jeszcze najbliższą okolicę:











W pociągu spędziłam parę godzin. Na szczescie w bardzo komfortowych warunkach. Niestety komfort miał swoje odzwierciedlenie w cenie, ale czego sie nie robi dla takich przeżyć :)

Wysiadłam z pociągu i udałam się w stronę metra. Szczerze mówiąc...to chyba 1 raz w Europie jechałam metrem....więc czułam się trochę zagubiona...
Ale jak zwykle ludzie byli bardzo mili i udało mi się dotrzec na umówione miejsce.
Trochę sobie poczekałam i przyjechała Jing. Później zaczęli się zbierać inni ludzi i całą ekipą wyruszyliśmy na zwiedzanie Madrytu.











Nasza ekipa z całego świata :)






I takim oto soposobem spędziliśmy cały dzień. Było przemiło i przeuroczo.
Wieczorem kupiliśmy jedzenie w supermarkecie i zrobiliśmy sobie ogromny piknik.

Nadszedł wieczór...ale ja dalej nie miałam gdzie spać. Wszystkie hostele zajęte, a na ławce nie uśmiechało mi się spędzić nocy. W planach było pójście na dyskotekę, ale byliśmy wszyscy wykończeni całodniowym chodzeniem. Na szczęście Jing uratowała mi życie :)
Zaproponowała, że mogę przenocować u niej. Uff

Rano jeszcze trochę pozwiedzałyśmy i nadszedł czas na zbieranie się do "domu"










Wsiadłam w pociąg, potem w autobus no i znowu byłam w Torrevieja.

Na pewno się zastanawiacie (ja większość osób, którym mówię o Madrycie)...czy opłacało się jechać na 1 dzień?
Oczywiście, że tak! Mimo, że poróż trwała chyba dłużej niż zwiedzanie to było warto.
Zobaczyłam Madryt, poznałam dużo nowych ludzi i mam następną przygodę do opowiadania.
Może nie była to jakaś podróż z mega atrakcjami i szalonymi przygodami, to absolutnie nie żałuję.
Wspomnienia pozostaną ;)

P.S 1
Wybaczcie daremne zdjecia. Wtedy jeszcze absolutnie nie obchodziło mnie jak wyglądają moje zdjęcia...więc są jakie są :P

P.S 2
Nie zwracajcie uwagi na moje literówki, bo mimo, że sprawdzam posty parę razy to i tak zawsze coś przeoczę :)

P.S 3
Nie wiem czy uda mi się jeszcze coś napisać, ale jak nie to odezwę się hmm...w sierpniu?
Albo i wrześniu.
Teraz w piątek jadę do pracy do Niemiec, a od 1 sierpnia będę leniuchować w Rzymie.

Życzę Wam wszystkim udanych i pełnych wrażeń wakacji !!!

Tina

5 komentarzy:

  1. Jej! Tyle każesz nam czekać na nowe posty! Może przeżyjemy! :D
    Zdjęcia bardzo dobre, co chcesz! ;)
    Podobał Ci się Madryt? Jako miasto?
    Właśnie miałam zamiar kogoś zapytać jak to jest z dojazdem z okolic Torrevieja do Madrytu... Trzeba jechać do Alicante? Czy można autobusem od razu do Madrytu jechać? Słyszałam też o jakimś szybkim metrze, co jeździ właśnie przez okolice Murcji, Cartageny, Torrevieji, do Madrytu.
    No i jestem ciekawa ile płaciłaś za bilet do Madrytu? Sama mnie czeka taka wyprawa i aż się boję! :)
    Pozdrawiam i również życzę udanych wakacji Tinko! Odpoczywaj i leniuchuj! Musisz mieć siłę (i nowe zdjęcia!)na blog! :D Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet jakbym chciała coś pisać to nie mogę.
    Bo jadę na jakąś zabitą deskami wiochę bez internetu :/
    Ale czego się nie robi dla Rzymu i miesięcznego lenistwa :)

    Tak - Madryt mi się podobał.
    Nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, ale myślę, że byłam tam zbyt krótko.

    Ja właśnie jechałam przez Alicante. Miałam bardzo ograniczony dostęp do internetu więc nie szukałam innych połączeń, ale z tego co pamiętam to nie było nic prosto z Torre.
    Za sam bilet z A do M (w dwie strony) zapłacilam jakos 120euro. Dla jednych to dużo...dla innych mało. Dla mnie - jako biednej operki to to był majątek :P

    OdpowiedzUsuń
  3. cudne zdjęcia! no i gratuluje odwagi...ja nie mam takiego zaufania do ludzi...ale widoki zapierają dech...:) zobaczyć Madryt to jedno z moich marzeń- może kiedyś się spełni. Fajnie, że zwiedzacie całą grupką ludzi - to zawsze weselej i raźniej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja planuję spędzić 2 weekendy w Madrycie, mam nadzieję, że zobaczę wszystko to, co warte jest uwagi. Ale jakoś nieszczególnie mnie fascynuje to miasto, co innego Barcelona ;) aczkolwiek słyszałam, że najbardziej marudni i wychwalający się lud, to właśnie Katalończycy ;)

    120e?! ;O no ja bym musiała 2 tygodnie pracować na ten bilet! O nie, coś czuję, że takie podróże bd u mnie rzadkością ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Madryt jest piękny :))zazdroszczę. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń