niedziela, 20 marca 2011

Bella Roma - Dolce Vita

Zakończyłam współpracę z rodziną S.
Był to trudny wybór, bo naprawdę lubiłam dzieciaczki. Były to dwa małe diabełki, ale przepadałam za nimi. Ona też mnie lubiły. Ale niestety warunki w których przyszlo mi żyć były nie do zniesienia.

Powrót do kraju nie wchodził w grę, musiałam więc coś wymyślić. Oczywiście nie wyszłam z ich domu i nie jechałam koczować pod Termini i błagać o pracę - aż takim hardcorem nie jestem ^^
Wszytsko było już zaplanowane, chociaż ogromnie ryzykowne.

A zaczęło się tak:
Na początku mojego pobytu, dzięki stronie Couchsurfing, poznałam Alessandro. On chciał się uczyć polskiego, ja włoskiego więc postanowiliśmy się spotkać.
Alessandro to bardzo sympatyczny chłopak. O ile dobrze kojarzę, to studiuje teraz w Polsce.
Ale to nie o nim chcę pisać...
W dzień w którym się spotkaliśmy, poszlismy na spotkanie Erasmusa.
Tam poznałam Dino - rewelacyjnego przewodnika i grupkę innych, rewelacyjnych ludzi - między innymi T i R. 
Spotkanie Erasmusa


Dalsza część spotkania :)
To właśnie z nimi spędzałam większość mojego czasu w Rzymie. Akurat w tym czasie odbywał się mundial, więc prawie codziennie spotykaliśmy się w Villa Borghese, żeby razem z setkami innych ludzi oglądać mecze.
Atmosfera była rewelacyjna !!!







Muszę wspomnieć jeszcze o Amy -operce z Anglii, która dołączyła do naszego cudownego trio. Poznałam tam wiele operek, ale szczerze mówiąc to jakoś między nami "nie klikło"
Natomiast z Amy to aż iskry poszły od tego "kliknięcia" - rozumiałyśmy się bez słów i mogłyśmy gadać o wszystkim.

Amy i nasze ulubione danie - pizza i piwo^^


Pewnego razu, wybraliśmy się z Amy i R na Pub Crawl*. Format imprezy był rewelacyjny, wykonanie troche gorsze. Wiedziałam, że istnieją jeszcze inne firmy w Rzymie, które organizują takie imprezy, więc chciałam spróbować jeszcze raz . Zaczęłam więc przeglądać w internecie ich oferty. Tak przeglądając natknęłam się na ofertę pracy.
Poszukiwali promotorów do najlepszej pracy na świecie.
Długo się nie zastanawiając napisałam maila i kompletnie o tym zapomniałam.


2 sierpnia wybrałam się z chłopakiami na pizzę (Amy już była w Anglii). Po pizzy poszliśmy na przepszyszne gelato:




Po lodach wybraliśmy się na Piazza Navona i tak się włóczyliśmy. Gdy wybiła 00.00 chłopaki zaczęli śpiewać "STO LAT" po polsku - specjalnie się nauczyli.
Nie zapomnieli - 3 sierpnia mam urodziny. Byłam w szoku :)
Jako, że były to moje urodziny, to postanowiłam wrzucić monetę do Fontanny "Quattro fiumi" i oczywiscie pomyślałam życzenie. To samo zrobiłam przy Fontannie di Trevi - szczęściu trzeba pomagać, więc dlaczego nie wrzucić monety do dwóch fontann :)

Był to dla mnie ciężki okres - musiałam zdecydować co robić, czy zostać z rodziną, czy wracać do domu...więc życzyłam sobie, żeby się wszystko jakoś ułożyło.

Wróciłam do domu i poszłam spać. Rano oczywiście pracowałam. Hości, mimo, że wiedzieli o moich urodzinach nie złożyli mi nawet życzeń...
Po południu poszłam się położyć. Ze słodkiej drzemki obudził mnie dzwoniący telefon:
Odebrałam zaspana:
Pronto?
Hi, my name is P, I want to talk with you about the job...

CDN :)

* PUB CRAWL
Jest to rodzaj imprezy. Za 20 euro dostaje się wstęp do pierwszego  baru, w którym przez pierwsze 1,5-2h można pić do woli, dostaję się pizzę i doskonale się bawi :)
Następnie jest "wycieczka" do nastepnego baru i na koniec ląduje się w jakimś dużym klubie.
Dodatkowo dostaje się jeszcze pamiątkową koszulkę. 

piątek, 18 marca 2011

Bella Roma - Brutta famiglia ~ part II

Stało się - postawiłam nogę na wloskiej ziemi
(nie pierwszy raz, ale po raz pierwszy sama)
Sam początek już wróżył problemy...
Parę dni przed moim przyjazdem rodzinka poinformowała mnie, że nie mogą mnie odebrać z lotniska, bo host jest w delegacji a hostka nie ma prawa jazdy. Napisali mi jak się mam do nich dostać.
Tak - sama, z dwiema walizkami miałam się tłuc z lotniska do ich mieszkania...
Na szczęście mam w Rzymie kuzynkę
(między innym dlatego wybrałam Rzym - żeby w razie jakiejś draki mieć gdzie się podziać), która odebrała mnie z lotniska i zawizoła prosto w paszczę lwa...


Drzwi otworzyła hostka, przedstawiła się i pokazała mi mój pokój...o ile można to było nazwać pokojem.
Była to taka mała kitka, schowek przerobiony na pokój. Mieściło się tam malutkie łożko, szafa, w której trzymali swoje rzeczy (i tym samym ciagle mi wchodzili do pokoju), mini biurko krzeslo i ja. Nic innego by już tam nie weszło...
Ja na prawdę nie mam wygórowanych wymagań i nawet by mi ten pokój nie przeszkadzał, gdyby nie to, że spędzałam tam bardzo, ale to bardzo dużo czasu...
Jak się okazało, hostka nie miała zamiaru ze mną rozmawiać, tym bardziej spędzać ze mną czasu dłuższego niż powiedzenie co mam zrobić w danym dniu.
A przecież jechałam tam, żeby poćwiczyć język włoski...

Z dziećmi miałam bardzo ciężko, hostka była cały czas w domu, więc chciały przebywać cały czas z nią. I jak się później okazało - byłam jedną z wielu operek, która przewinęła się przez ich dom w bardzo którkim czasie - więc nie dziwię się, że nie były zadowolone.

Host - na jego temat mogłabym napisać esej...ale skrócę wszystko do jednego zdania:
Był to człowiek niezróważony psychicznie, który sam nie widział czego chciał i niestety złość swoją wyładowywał na dzieciach...psychicznie i fizycznie...

Moje życie u nich nie nalezało do najłatwiejszych.
Był problem z jedzeniem. Oczywiście jechałam tam na zasadach Au Pair, nawet w "kontrakcie" mialam zapewnione wyżywienie.
Coż...rzeczywistość okazała się trochę inna - lodówka pusta, szfaki z jedzeniem puste.
gdy kończyłam pracę o 18.00 a oni zaczynali jeść o 18.10 to już jeść z nimi nie mogłam, bo byłam po pracy...
O poziomie czystości w ich domu też można by książkę napisać...





Mogłabym tak jeszcze opisywać o tej rodzince, ale chce już przejść do tych bardziej pozytwynych aspektów mojego pobytu we Włoszech...

jakby ktoś chciał się pośmiać ze zdecydowanie nietypowej rodzinki włoskiej to zapraszam tutaj forum - jak się niedawno okazało, nie tylko ja byłam ich ofiarą, ale też inne dziewczyny z Polski.
Na wszelki wypadek wklejam ich profil z AuPair World:
http://www.aupair-world.net/index.php/aupair_detail/?&a=728464&back=index.php%2Fsearch%2F%3F%26p%3D1%26q%3Dscifoni

A więc pewnego pięknego ranka zakończyłam moją 3 miesięczną przygodę z włoską rodziną.
I tutaj zaczyna się moja nowa przygoda, ale o tym już w następnym poście...




czwartek, 17 marca 2011

Bella Roma - Brutta famiglia

Zacznę od końca, a mianowicie od mojego ostatniego wyjazdu jak Au Pair.
Po dwóch bardzo udanych wyjazdach (USA i Irlandia), pełna wiary w ludzi, postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem padło na Włochy - byłam na pierwszym roku italianistyki, więc nie mogło być inaczej.
Uparłam się na Rzym. Rzym i koniec kropka !!!
Na stronie 
http://www.aupair-world.net/ (polecam tą stroną do wyjazdów bez agencji), po długich poszukiwaniach, znalazłam wreszcie ciekawą rodzinę. 

Opis rodziny był bardzo konkretny. Pisali czego oczekują i co oferują.
Mili dwójkę dzieci : C - 2,5 i D 4 latka.
Jako jedyni oferowali kontrakt, a więc wszystko wydawało się bardzo bezpieczne.
Wymieniliśmy mnóstwo maili (co nie zdarzało mi się z poprzednimi rodzinkami) i parę rozmów przez skypa.
Byłam przeszczęśliwa....wybrali mnie !!!
16 czerwca 2010, zaraz po ostatnim zdanym egzaminie w sesji letniej siedziałam w samolocie do Rzymu...

CDN